poniedziałek, 29 czerwca 2015

„Cii…”- cisza i ciemność

Jak wygląda życie większości z nas? Chodzimy do pracy, na imprezy, tańczymy i bawimy się. Lubimy słuchać muzyki, czytać książki i oglądać filmy. Co się wydarzy, jak tego zabraknie? Zgasną światła, wszystko umilknie. Jesteśmy tylko my, nasz dotyk, węch i umysł. Są ludzie, których życie właśnie tak wygląda i jest ono równie, a czasami nawet bardziej, niezwykłe od naszego. 


Szacuje się, że w Polsce jest około 100 tysięcy osób niewidomych. Problemy ze słuchem ma aż 900 tysięcy osób. Jak wynika z raportu o osobach niepełnosprawnych, w Polsce co szóste dziecko ma problemy ze słuchem. Rocznie rodzi się ponad 300 noworodków z wadą słuchu, a 100 osób w ciągu roku traci słuch podczas wypadków samochodowych. Są to tylko liczby, za którymi stoją prawdziwi ludzie.




„Tu Przekraczamy Granice”

Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym powstało w 1991 roku i działa na terenie całej Polski. Obecnie jest 13-ście Jednostek Wojewódzkich. Jest to organizacja pożytku publicznego, która jako jedyna w kraju pomaga osobom z jednoczesnym uszkodzeniem zarówno wzroku, jak i słuchu. Na stronie oficjalnej rzuca się w oczy napis „Tu Przekraczamy Granice”- z pewnością można stwierdzić, że tak jest.

Przychodząc do Pomorskiej Jednostki od razu można zauważyć dużą otwartość wolontariuszy. Kamila jest w TPG od 2009 roku. Na początku była psychologiem, a obecnie jest koordynatorem wolontariatu w Jednostce Pomorskiej— Staramy się, żeby wolontariusze uczyli się, a nie tylko podawali kawę na spotkaniach klubowych. Język migowy zawsze przyciągał nowe osoby w TPG, dlatego organizujemy czasem darmowe kursy lub po znacznie niższej cenie — mówi Kamila.

Jest ona także tłumaczem i przewodnikiem. Opowiada o tym, jak ważna jest obecność przy osobie niewidomej— Dużo uczymy podczas jazdy samochodem. Trzeba mówić, co widzimy. Natarczywe bycie razem skutkuje mapą świata i otoczenia dla osoby niewidomej— tłumaczy.


W TPG organizowana jest już V Olimpiada Sportowa w Gdańsku—  Staramy się angażować te osoby także fizycznie, nie są to tylko zajęcia z gliną— mówi Kamila. Prowadzi ona Klub Piłki Dźwiękowej Osób Głuchoniewidomych- na Olimpiadzie taki turniej jest najbardziej emocjonujący. Gra polega na tym, że w piłce są dzwoneczki i kiedy się ona turla słychać dźwięk. Uczestnicy leżą i bronią bramki. Jest to przeznaczone dla osób niewidomych,
które mają wyczulony słuch, ale osoby głuchonieme też mogą brać udział w zawodach, chociaż sprawia im to więcej trudu.

Drugą poznaną wolontariuszką jest Pani Wiola. Jest nauczycielką od 30 lat, a od 15 w szkole integracyjnej— Kiedyś pojawił się chłopiec, który miał niedosłuch. Starając się z nim porozumieć, zainteresowałam się tym problemem i tak trafiłam do TPG— wspomina.


Od roku kieruje warsztatami dla młodzieży z klas licealnych, które dotyczą funkcjonowania osób głuchoniewidomych w społeczeństwie. Prowadzi także warsztaty informacyjne, festyn sąsiadów i targi pracy. Podczas targów TPG ma swoje stoisko, na którym są symulatory wad wzroku. Zakładając takie okulary trzeba wykonać różne zadania, np. napisać smsa, pociąć kartkę. Można zobaczyć także narzędzia, które używają na co dzień osoby głuchoniewidome- czujnik poziomu cieczy, albo koloru— Czujnik koloru czasem przekłamuje, np. w dżinsach zależy od tego, na jaką nitkę się trafi- białą, szarą, niebieską. Mimo to, jest bardzo pomocny w życiu codziennym— mówi pani Wiola.


W Jednostce Pomorskiej jest około 21 wolontariuszy. Pomagają oni w realizacji projektów oraz w życiu codziennym osobom głuchoniewidomym. Specjaliści prowadzą zajęcia grupowe, różnego rodzaju warsztaty, np. o tym, jak organizować budżet domowy. Obecnie powstały dwa nowe projekty- „Zielone światło dla aktywnego rozwoju osób głuchoniewidomych” oraz „Rozkochać głuchoniewidomego w samodzielności”.


Ludzie (nie) z tego świata

Może się wydawać, że jeśli ktoś nie widzi, nie słyszy, albo nie ma obu tych zmysłów jednocześnie, to jego życie jest całkiem inne od naszego. Istnieje stereotyp, który obrazuje osobę głuchoniemą jako całkowicie niepełnosprawną, zamkniętą przed innymi ludźmi, z innego świata. Nic bardziej mylnego. Będąc w TPG można poznać niesamowite osoby, z mnóstwem zainteresowań oraz bardzo uzdolnione.


Wolontariuszki potrafią godzinami opowiadać o tych ludziach. Wspominają pana Jana Krauze, który mimo tego, że nie słyszy, przepięknie śpiewa— Na występach potrafi doprowadzić publiczność do łez—opowiada pani Wiola.

Kamila przypomina także o panu Andrzeju, który zajmuje się żeglarstwem. Bardzo rozwinął on swoje zainteresowanie, teraz organizuje ogólnopolskie rejsy dla osób niepełnosprawnych.


W końcu zaczął się temat pana Witolda. Pisze on opowiadania. Czytając jedno z nich, pt. „Gwiazda spadła za lasem”, ciężko się zorientować, że jest to osoba niewidoma. Jest ono bardzo interesujące, typowo dla dzieci. Od razu przenosi w beztroski świat. Styl i język, jakim zostało opowiadanie napisane wskazywało, że napisała je osoba dorosła. W pewnym momencie jednak mogą zastanawiać liczne błędy interpunkcyjne, które trzeba było skorygować.  Jedynie po tym można się zorientować, że autor jest osobą niewidomą. Przez to nie może on zobaczyć błędów, które każdy popełnia pisząc na klawiaturze.


Ciągle wyżej

Kamila chętnie podała numer do pana Witolda. Wielkim zaskoczeniem było to, co dodatkowo pokazała. Piękne figurki zrobione z… zapałek. Duże i najróżniejsze rzeczy- orzeł, smok, szkatułki. Już po takich pracach można zauważyć, że jest on niezwykle utalentowany.

praca z zapałek
Pies Bobik stworzony z zapałek przez pana Witolda
http://tpg.org.pl/regiony/wystawa-prac-gluchoniewidomego-artysty-witolda-orzecha-z-kobylnicy/


Jak się okazało, pan Witold trafił do TPG już kilka lat temu. Miał implant douszny i wolontariuszka musiała ćwiczyć z nim rozmowę telefoniczną— To tak, jakbyś straciła rękę i ćwiczyła z nową protezą, taki implant też wymaga rehabilitacji. Podczas normalnej rozmowy twarzą w twarz łatwiej jest się nauczyć rozmawiać, jednak przez telefon jest to inny dźwięk— tłumaczy Kamila.

Mimo pewnych obaw, rozmowa telefoniczna z panem Witoldem była bardzo udana. Nie było problemów ze zrozumieniem, a poza tym mężczyzna okazał się świetnym mówcą. Jego opowieści były bardzo ciekawe i chciało się go słuchać. Jak się okazało, rzeczy z zapałek robi już od 30 lat. Zaczął metodą prób i błędów— Teraz są dużo lepsze materiały, kiedyś zanim wikol wyschnął, to minęło dużo czasu. Obecnie są takie kleje, że kończę pracę dwa razy szybciej— mówi.

Najmniej czasu, bo 2 tygodnie, zajęło zrobienie szkatułki z zapałek. Najdłużej natomiast powstawała szafa, która sięga po sam sufit. Pan Witold robił ją aż 2 lata. Nie sprzedaje on swoich prac— Raczej rozdaję je przyjaciołom niż sprzedaję. Robię tego bardzo dużo, kiedyś to były małe rzeczy, ale jak już się tego nauczyłem to zacząłem robić coraz większe. Jak się czegoś nauczę, to szybko mnie to nudzi i muszę podwyższać poziom, żeby było coraz trudniej i ciekawiej— tłumaczy.

Najciekawsze jest to, że Pan Witold robiąc te wszystkie rzeczy ściąga implant słuchowy, żeby go nie pobrudzić. Oznacza to, że kiedy tworzy nic nie widzi i nie słyszy, jest tylko on i jego myśli.

statek z zapałek
Statek z zapałek, stworzony przez pana Witolda
http://tpg.org.pl/regiony/wystawa-prac-gluchoniewidomego-artysty-witolda-orzecha-z-kobylnicy/


Mężczyzna od 3 lat pisze także opowiadania. Pierwszym była już wspomniana „Gwiazda spadła za lasem”. Napisał ją jeszcze na zwykłej klawiaturze. Po długiej przerwie wrócił do pisania. Teraz ma specjalną klawiaturę dla niewidomych. Tworzy powieści integracyjne— Nawet nie wiedziałem, że ma to swoją specjalną nazwę. Niedawno o tym przeczytałem— śmieje się pan Witold.

Woli pisać opowieści baśniowe dla dzieci, w których poruszany jest problem osób niewidomych. Mówi, że lubi tego rodzaju powieści, ponieważ zawsze kończą się szczęśliwie.  W opowiadaniu pt. „Gwiazda spadła za lasem” poznajemy niewidomego chłopca, który jak inne dzieci lubi się bawić. Jedynie zabawy wyglądają czasem inaczej- np., na sankach musi zjeżdżać z kolegą, a szachy mają specjalne dziury, żeby pionki się nie poprzewracały. Ma też inne książki i chodzi do innej szkoły. To wszystko nie jest jednak męczące ani dla niego, ani dla jego przyjaciół.

Opowiadanie pana Witolda jest bardzo ciekawe. Mimo tego, że jest ono skierowane do dzieci, to dorośli także mogą je silnie przeżyć. Obecnie pan Witold pracuje nad dwoma pomysłami, możliwe, że będą z tego nawet książki.

Bohaterowie artykułu dają dużą motywację do życia. Pan Witold mimo tego, że nie widzi i bez implantu nie słyszy, nie szuka wymówek i realizuje swoje pasje. Bardzo dużo możemy się nauczyć od wolontariuszy Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym i ich członków. W każdej rzeczywistości można się odnaleźć i sprawić, żeby życie było niesamowite. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz