poniedziałek, 13 października 2014

4 Wywiady z Olimpijskimi Mistrzami prowadzone przez dziennikarza Stanisława Sierko

Mistrz stupolówki

Rozgrywki w warcaby stupolowe były pierwszą konkurencją Olimpiady. Zawodnicy grali na dwóch sąsiednich szachownicach. Kibice tłoczyli się wokoło trzymając kciuki za swoich reprezentantów. Podczas gry panowała całkowita cisza. Tylko szachowy zegar profesjonalnie tikał i odliczał sekundy.
Faworytem olimpijskich rozgrywek warcabowych był Roman Piątek z Gdańska. Faworyt nie zawiódł. W pięknym stylu i z uśmiechem wygrał wszystkie swoje partie.
- Ufff....znowu wygrałem. To już moje trzecie zwycięstwo olimpijskie. Zwyciężyłem turnieje warcabowe także na I i II Olimpiadzie. W poprzedniej czyli w III Olimpiadzie nie startowałem więc nie byłem pewien mojej formy i formy konkurentów. Jednak jakoś formy nie straciłem. Przyznaję, że gram często w warcaby. Amatorsko. Nie należę do żadnego klubu. Moim największym sukcesem warcabowym jest zdobycie Wicemistrzostwa Polski trzy lata temu na Ogólnopolskich Zawodach Głuchoniewidomych w Warszawie. A w TPG jestem już od 2009 roku. Przed tem byłem w Polskim Związku Niewidomych w Gdańsku.


Niewidoma piłkarka

To była szokująco dynamiczna i najbardziej emocjonujaca konkurencja IV Olimpiady Głuchoniewidomych. Piłka dźwiękowa.
Rozmawiamy z najaktywniejszą piłkarką tych rozgrywek, Małgorzatą Bartoszewską - kapitanką drużyny Kociewie-Powiśle (drugie miejsce w turnieju piłki dźwiękowej).

- Coś tam o dźwiękowej piłce słyszałam przed Olimpiadą ale nigdy bym nie uwierzyła, że jest to tak fantastyczna i tak porywająca gra. Rewelacja. Jeszcze nie mogę ochłonąć po finałowym meczu. Ba, po finałowej dogrywce bo przecież w regulaminowym czasie był remis. To było niewiarygodne bo moja drużyna to były trzy kobiety a grałyśmy przeciwko trzem mężczyznom. W tej grze wszyscy mają równe szanse bez względu na płeć i niepełnosprawność. Ja widzę i słyszę. Dlatego miałam założone na oczy specjalne gogle aby nic nie widzieć. Tylko słyszałam delikatny dzwoneczek wydobywający się z lecącej piłki a dłońmi wyczuwałam grube linie ograniczające pole boiska. Resztę musiałam sobie wyobrazić. Mecz odbywał się w całkowitej ciszy a mnie się wydawało, że kibicują mi tłumy widzów. Jeszcze nie mogę ochłonąć z tych wrażeń. Moje dziewczyny też padają ze zmęczenia i szczęścia.

Akcje Małgorzaty można również obejrzeć w filmie o piłce dźwiękowej stworzonym przez portal pomorska.tv (link tutaj)

Złoty ping-pong

Rozgrywki w ping-ponga czyli w stołowego tenisa stały na bardzo wysokim poziomie technicznym i dostarczyły widzom ogromnych emocji. Praktycznie do ostatniego serwu ważyły się losy zwycięstwa. Złotym ping-pongistą został Krzysztof Dąbrowski z Człuchowa. Rozmawiamy z mistrzem tuż po zwycięstwie.

- Przypomniałem sobie stare dzieje kiedy to grywałem nieco w ping-ponga. W latach 70 -tych ubiegłego stulecia wywalczyłem nawet tytuł Mistrza Meblarskich Zakładów Przemysłu Terenowego w Człuchowie. Jednak, nie spodziewałem się, że na naszej Olimpiadzie też wywalczę mistrzowski tytuł. Już wejście do finału było dla mnie dużą satysfakcją. Obserwowałem grę mojego konkurenta w drodze do finału. Świetny tenisista. Nie wierzyłem zbytnio, że mogę z nim podjąć równorzędną walkę. W finale grałem więc na luzie. I wygrałem. Jestem zadowolony z samego siebie. Mam satysfakcję, że zdobyłem maksymalną liczbę punktów dla mojej drużyny. W Człuchowie byłem pierwszym członkiem TPG. Mieszkam i działam tam nadal.


Bezkonkurencyjny kulomiot

Gdy w kole rzutowym stanął Józef Pik z Chojnic i dynamicznie pchnął kulę przed siebie to stało się dla wszystkich jasne, że ten siłacz jest bezkonkurencyjny. Złoty medal w tej konkurencji i komplet punktów trafił do drużyny Pomorze Południe.

- Tak nazwaliśmy swoją drużynę bo są w niej zawodnicy z Chojnic, Człuchowa i Czarnego czyli z południowej części Pomorza. Jesteśmy tutaj dzięki skutecznej agitacji Andrzeja Ciechowskiego. To on mnie przekonał, że powinienem wstąpić do TPG i wziąć udział w Olimpiadzie. Proszę sobie wyobrazić, że to było 16 sierpnia tego roku. Wstąpiłem więc do TPG około miesiąc przed Olimpiadą. Błyskawicznie skompletowałem drużynę i przyjechaliśmy tu aby walczyć o zwycięstwo. I walczymy dzielnie. Krzysiu wygrał w ping-ponga a ja wygrałem w kuli. Lekkoatletykę nieco trenowałem ale to było jeszcze w szkolnych latach. Teraz jestem od 12 lat na rencie. Prawie nic nie widzę i nie słyszę. To przez moją pracę w hałasie.


Autor tekstu i zdjęć: Stanisław Sierko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz