piątek, 8 września 2017

Relacja z wycieczki do Wilna

W dniach 3-6 sierpnia, Pomorska Jednostka TPG wyjechała na drugą w swojej historii wycieczkę zagraniczną. Frekwencja dopisała i chętnych było więcej niż dostępnych miejsc, tak więc w Autokarze było jak zwykle gwarno i wesoło. Plan był taki, że pierwszego dnia czekało nas sporo atrakcji, dopiero 4 sierpnia rano mieliśmy ruszyć na Litwę. Czwartek 3 sierpnia rozpoczęliśmy od podróży do Świętej Lipki, gdzie znajduje się jedno z bardziej znanych sanktuariów maryjnych w Polsce. Bazylika robi wrażenie i jest jedną z ładniejszych świątyń jakie miałem okazję zwiedzać. Udało nam się dotrzeć tam na czas by wysłuchać piętnastominutowego koncertu organowego. Kontynuując naszą podróż na wschód zatrzymaliśmy się w Mamerkach nieopodal Węgorzewa, znajduje się tam dobrze zachowany kompleks bunkrów niemieckich, w których mieściła się kwatera główna Niemieckich Wojsk Lądowych. Same bunkry są w naprawdę dobrym stanie tak, że mogliśmy nawet pozwiedzać ciemne wnętrza schronów. W takich sytuacjach docenia się pomoc TP, gdy trzeba zdać się całkowicie na przewodnika w ciasnym, ciemnym i nierzadko niskim przejściu. Bunkry w Mamerkach są może mniej znane niż Wilczy Szaniec ale zdecydowanie jest w nich więcej do zwiedzania na czele z budynkiem, którego ściany mają siedem metrów grubości. Po tej krótkiej lekcji historii skierowaliśmy się ku finałowi czwartkowego zwiedzania - W Augustowie już czekał na nas statek wycieczkowy , na którego pokładzie spędziliśmy niemal trzy godziny. W międzyczasie zawinęliśmy na krótkie zwiedzanie do Studzienicznej, gdzie znajduje się miejsce kultu religijnego. Na wieczór dojechaliśmy do hotelu, gdzie czekała nas obowiązkowa na takiej wycieczce potańcówka. Augustów przypomniał nam też, że tak naprawdę było lato choć na Pomorzu można było tego nie zauważyć to tam upał i komary dopisywały pospołu. W piątek 4 sierpnia mimo wcześniejszej potańcówki udało się wszystkim wstać na czas by ruszyć ostatecznie na Litwę. Pożegnaliśmy Augustów zostawiając za sobą upał i dobrze, bo czekało nas sporo zwiedzania więc ucieszyło mnie, że powtórki z Praskich upałów nie będzie. 

Litwa to mały kraj i dało się to zauważyć po natężeniu ruchu drogowego, mogliśmy na dwa dni zapomnieć o korkach i tłumach ludzi na ulicach. Zanim jednak zawitaliśmy do stolicy czekał nas przystanek w Trokach, gdzie znajduje się zamek, w którym za czasów króla Jagiełły urzędował Książe Witold - jego bliski krewniak. (Tutaj dołączyła do nas pani przewodnik) Gdy już przeszukaliśmy zamkowe zakamarki i napatrzeliśmy się na pełne eksponatów gabloty przyszedł czas na wizytę w knajpce prowadzonej przez Polaków, gdzie poczęstowano nas Kibinami z rosołem. Kibin to duży pieróg z ciasta półfrancuskiego nadziewany mięsem, które zamiast być mielone jak w klasycznych pierogach tutaj jest pokrojone na małe skrawki. 

Pożegnawszy sympatyczną obsługę lokalu w Trokach wyruszyliśmy do samego Wilna by zwiedzić cmentarz na Rossie. Miejsce to robi wrażenie nie tylko ze względu na osoby, które są tam pochowane. Na wielu pomnikach widać ślady po kulach z czasów wojny. Po wysłuchaniu kilku historii związanych z tym miejscem pojechaliśmy się zakwaterować.

Gdy zajechaliśmy już do hotelu na nocleg niejedna osoba była zaskoczona nowoczesnym rozwiązaniem jakim były pokoje hotelowe otwierane i po części obsługiwane kartą magnetyczną. Chcesz otworzyć drzwi? Włóż kartę, chcesz utrzymać oświetlenie w pokoju? Karta musi twkić w specjalnym gnieździe. Ot takie nowinki techniczne, przynajmniej dla mnie było to coś zupełnie nowego czego nie spotkałem dotąd w naszych hotelach.

No ale wieczór nie oznaczał siedzenia w nietypowo otwieranym pokoju prawda? Wraz z TP i odpalonym GPS ruszyłem zwiedzić kawałek Wilna i pstryknąć kilka zdjęć Ostrej Bramie, gdy nie ma przy niej wycieczek a także zapoznać się z ze smakiem lokalnego piwa. Wilno wieczorem nie jest nawet w połowie tak urokliwym miejscem jak Praga, w której byłem w zeszłym roku, ale trzeba wziąć pod uwagę, że proces renowacji budynków postępuje tu powoli.

W sobotę czekało nas główne zwiedzanie Wilna z przewodnikiem. Pożegnaliśmy więc hotel i rozpoczęliśmy pieszy spacer po mieście by obejrzeć jego najważniejsze miejsca. Byliśmy przy ostrej Bramie i w ogromnej Katedrze Wileńskiej i oczywiście w muzeum Adama Mickiewicza. 

Na mnie największe wrażenie zrobiła katedra, która dziwnie przypomina mi grecki Akropol. Gdy już pożegnaliśmy panią przewodnik nadszedł czas na rozbicie się na małe grupki i zwiedzanie indywidualne, a kto chciał ten wybrał się jeszcze na Górę Trzech Krzyży.

Ja znalazłem się w czteroosobowej grupie złożonej z dwojga beneficjentów i dwóch TP. Zwiedzając starówkę odnaleźliśmy polecaną nam kawiarnię “Madame Pompadour” usytuowaną obok wysokiej klasy hotelu, w którym zatrzymują się głowy państw. Oczywiście byłem przekonany, że mimo polecenia lokalu przez przewodniczkę będzie tam bardzo drogo z oczywistych względów, tymczasem zostaliśmy mile zaskoczeni bo można było napić się dobrej kawy i zjeść przepyszne ciasto w naprawdę nie starówkowej cenie.

Po wizycie w kawiarni, spacerze w celach fotograficznych i obowiązkowych zakupach udaliśmy się na zbiórkę przy katedrze skąd pojechaliśmy na dobry obiad po którym wsiedliśmy w autokar by wyruszyć w drogę powrotną. Do Gdańska zajechaliśmy wcześnie rano i tak zakończyliśmy tą wycieczkę.

Dziękuje organizatorom za możliwość zwiedzenia kolejnych miejsc, dziękuję Tłumaczom Przewodnikom za ich pomoc i oczywiście wszystkim uczestnikom za dobre towarzystwo. Bawiłem się świetnie i liczę, że to nie ostatni taki wyjazd z Pomorskiej Jednostki TPG. 
Paweł Bieliński 

1 komentarz: